Wspomnienia Kuronia

W książce pod doskonale dobranym tytułem "Wiara i wina. Do i od komunizmu" J. Kuroń opisuje swoje dzieciństwo i działalność w "aparacie." Później wspomnienia się rozmywają, niemniej warto przeczytać całość. Na stronie 12 mamy taki fragment:

"Kiedy w 1939 roku zobaczyliśmy Rosjan, to nam stanęły serca ze zgrozy. Tak absolutnie pozbawionych jakichkolwiek zasad moralnych dzieci nikt dotąd nie widział. Przyjechała rodzina oficerska, wyładowała ciężarówkę. Miała wyszabrowany gdzieś radioodbiornik, oczywiście polski. Staruszka trzymała to radio, gdy nagle rzucił się chłopak- mógł mieć osiem- dziewięć lat- i wyrwał jej z ręki. Takich rzeczy we Lwowie nie widziano; przecież to nie był żaden lump, tylko syn oficera albo wysokiego urzędnika."

J. Kuroń, Wiara i wina. Do i od komunizmu, Warszawa 1990, s. 12.

Kuroń opisuje "pomyłki w doborze kadr" w 1945 r., które skutkowały niechęcią do osób pochodzenia żydowskiego; oczywiście w kontekście "polskiego antysemityzmu." Pomijając całą bzdurną otoczkę, warto popatrzeć na ówczesne realia:

"Między innymi wprowadziły się do nas dwie dziewczyny, Żydówki, Hela i Erna. Jak na owe czasy metraż u moich rodziców był dość duży, ale przyjęte było, że każdy z uchodźców wprowadza się tylko na krótko. One nie miały ochoty się wyprowadzić. Oczywiście zaczął się konflikt, awantury. Któregoś dnia przybyło dwóch ich przyjaciół, Żydów, którzy byli funkcjonariuszami Urzędu Bezpieczeństwa i ostro zainterweniowali: -[b] Mają tu mieszkać, a jak im włos z głowy spadnie... Mówili o antysemitach, faszystach itd[/b]. [b]Jeden z nich rzeczywiście miał w oczach nienawiść.[/b] Ojciec, który wstąpił do nowego PPS-u i z jego ramienia wszedł do władz miejskich Krakowa, zadzwonił na UB. Przybył jeszcze jeden funkcjonariusz, też zresztą Żyd. Przekonywał tamtych dwóch, pokłócił się z nimi; wreszcie wszyscy wyszli", ibidem, s. 23- 24.

I dalej:

"Poznałem potem takich chłopców, Żydow z pochodzenia, którzy byli samą nienawiścią do faszyzmu, a rozumieli przez to antysemityzm. W rezultacie nienawidzili Polaków formacji narodowej, nawet nie endeckiej, Polaków- katolików, jakich w społeczeństwie polskim była wówczas większość", ibidem.

ZMP, Walterowcy, 1956, więzienie i praca w fabryce- spotkanie z socjalistyczną gospodarką:

"Najłatwiejszy sposób to po prostu fałszowanie informacji o produkcji. Jest to metoda dość rozpowszechniona, ale ze zrozumiałych względów, rozmiary fałszerstwa są ograniczone. W więziennym przedsiębiorstwie, w którym pracowałem, ołówkiem wykonywano 3-5 procent planu. Tyle właśnie transport może uszkodzić mebli i zwrócić do poprawek. W tym wypadku wykonanie planu ołówkiem oznaczało, że uszkodzone meble kontrolerzy techniczni i odbiorcy przyjmowali za drobne łapówki", ibidem, s. 258.