Polska- kraj nie do podbicia

Polska- kraj nieuleczalnych romantyków...twardo stąpających po ziemi. Polska- niezłomne państwo żyjące na przekór innym. Kraj nie do podbicia. Kraj towarzyski i przyjazny obcym, o ile zostaną uznani za swoich. Kraj wesoły smutkiem rocznic historycznych i klęsk, które są przekuwane w zwycięstwa. Kraj, gdzie żyje naród zaradny, przedsiębiorczy i kochający wolność aż do stanu całkowitej anarchii. Fantastyczni i odważni awanturnicy, połączenie dwóch żywiołów, dziki Wschód i dziki Zachód. Polska- państwo, które nigdy nie zostanie zrozumiane i kraj przewidziany do wielkich rzeczy:

"(...)Pewien dyplomata włoski, z którym dwukrotnie spotkałem się w Warszawie, nazywał Warszawę czymś, co urąga wszelkim kryteriom.

- Dokąd ci ludzie pędzą, z czego żyją?- zdumiewał się patrząc na ruchliwą ulicę. - To miasto żyje wbrew wszystkiemu, co można uchwycić i przewidzieć. A człowiek traci głowę i robi to samo co inni. Przepraszam pana, zjadłszy przed chwilą ten wspaniały kotlet w restauracji, popełniliśmy przestępstwo?

- Tak, ściśle rzecz biorąc, karane śmiercią.

- A ta kobieta, co tu sprzedaje kiełbasę, też zasługuje na śmierć?

- Niezawodnie!

- A żyje i sprzedaje.

- Bywa, że i pod plakatem niemieckim, przewidującym za to karę śmierci.

- To szaleństwo.

- Nie większe od szaleństwa Niemców, którzy wydając niewykonalne zarządzenia, przypuszczają, że warszawiacy pozwolą się potulnie wytępić.

- Przypuśćmy! - zgodził się po chwili namysłu. - Niemcy są rzeczywiście niedoścignieni w nieznajomości Polaków. Lecz skąd pieniądze, skąd środki, skąd zarobki, aby ten wasz sposób życia utrzymać i uczynić niezależnym od okoliczności zewnętrznych?

- Nie wiem. Być może, że zjadamy zasoby, zgromadzone podczas pokoju. Warszawa była miastem bogatszym, niżeśmy to sami przypuszczali. Bankowcy, którzy byli obecni przy włamaniu się Niemców do "safesów" bankowych, opowiadali, że były tam skarby, o których nikt nie miał pojęcia. A przecież znaczną ich część w porę wycofano. Hurtownicy miejscowi powiadają, że zapas niektórych towarów, które miasto wciąż posiada, pokrywa jego zapotrzebowanie na przeciąg dwu, trzech lat.

- Co będzie, gdy się to skończy?

- A któż by się tu zastanawiał, z czego będzie żył za dwa, trzy lata? Niech pan zauważy poza tym, że mimo wszystko, żyjemy o wiele skromniej niż przed wojną. Zapobiegliwość nasza wzrosła. Pomysłowość jeszcze bardziej. Widział pan riksze warszawskie, zrobione z rowerów? Ford nie wyprodukowałby tańszych i lepszych. W mieście tym furczy tysiąc warsztatów przeróżnego rodzaju, wyrabiających artykuły zamienne dla wsi. A wieś, którą mamy pod bokiem, jest skrzętna, niezmordowana i wszechstronna w swej wytwórczości jak żadna inna.

(...)Polak jest podobno najmniej uchwytnym z ludzi."

Za: F. Goetel, Czasy wojny, Gdańsk 1990, s. 29- 30.