Maj 31 2010
Adam miał dobry Humer
Potomkowie utrwalaczy władzy ludowej, karierowicze, towarzysze drogi, pisarze, dziennikarze, "specjaliści" od ruchów narodowych, Kościoła, USA (przykład-> M. Berezowski), niektórzy w stopniach oficerskich twierdzący, że nic się nie stało, niczego nie było a motłoch trzeba karcić nahajką (kiedyś pałą, dzisiaj medialno- autorytetowym praniem mózgu). Jednym z takich typów był Adam Humer. Poniższy fragment jest na tyle charakterystyczny, że ślady podobnego myślenia bez problemu odnajdziecie w felietonach "liberalnych" publicystów, w codziennej tresurze sprzedawanej za pośrednictwem demokratycznych środków przekazu:
"We wrześniu 1939 roku Adam Humer po raz pierwszy przejmował władzę. Armia Czerwona wkroczyła do jego rodzinnego Tomaszowa Lubelskiego 24 września 1939 roku. Wraz z towarzyszami ustroił bramę powitalną, zwołał wiec zakończony pochodem z czerwonymi sztandarami. Zawiązali Komitet Rewolucyjny, który przejął władzę administracyjną i powołał własną milicję. Pytam, czy myślał wtedy o obowiązującym kodeksie karnym. Był studentem prawa, na trzecim roku miał tygodniowo cztery godziny prawa karnego. Musiał więc znać przedwojenny przepis: "kto idzie na rękę władzy obcego kraju, który dokonał zbrojnej napaści na Polskę, podlega karze do 15 lat więzienia."
Trafiam chyba w jego czuły punkt. Adam Humer uderza pięścią w stół: -To nie był najazd!
-Według przedwojennego prawa...
-Jakiego prawa?- podnosi głos. -Gdzie jest prawo, że to był najeźdźca?
-Przypuszczam, że tak zakwalifikowałby pana działalność przedwojenny sąd.
-Przed wojną to oni nas bili! W mordę!!!
Po chwili przeprasza za uniesienie i nieco spokojniej ciągnie:
-To nie był najazd. To było wyzwolenie ziem ukraińskich, litewskich i białoruskich od panowania kilkunastu polskich rodów magnackich. Związek Radziecki był ojczyzną wszystkich proletariuszy!
Kim byli nowi władcy?
Komitetowi Rewolucyjnemu przewodniczył Aleksander Żebrun, szewc, komunista, dwukrotnie sądzony i skazany na osiem lat więzienia. (Po wojnie- pierwszy kierownik Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Tomaszowie Lubelskim). Adam Humer został jego zastępcą.
Członkiem prezydium Komitetu Rewolucyjnego mianowano Olgę Żebrun, siostrę Aleksandra. Miała już za sobą pobyt w ZSRR i uniwersytet kominternowski. W Polsce więziono ją za komunizm. (Po wojnie najpierw organizowała urząd bezpieczeństwa, potem była posłem na Sejm i członkiem Centralnej Komisji Kontroli Partyjnej). Komendantem milicji został Waldemar Ciechanowicz, robotnik. (Po wojnie był pracownikiem UB). W całym powiecie powstawały Komitety Rewolucyjne. W gminie Telatyn na przewodniczącego wybrano Włodzimierza Musia.
Euforia nowej władzy skończyła się po dwóch tygodniach. Zgodnie z linią demarkacyjną Tomaszów Lubelski znalazł się pod okupacją niemiecką. Polscy komuniści ewakuowali się do ZSRR."
Za: P. Lipiński, Humer i inni, Warszawa 1997, s. 24- 25.
Cze 2 2010
"Polskość to nienormalność"
Znany cytat, artysty znanego dzisiaj jako premier. Miłe artyście media podkreślają, że jest to cytat wyrwany z kontekstu, inne, że to bujda i spisek "tego od autobusów z Torunia" itd. Im głupsze media, tym weselsze tłumaczenia. Aby rozwiać wątpliwości w sprawie cytatu dotarłem do źródła. Oto całość tekstu pod tytułem "Polak rozłamany"- autor wstawki: Donald Tusk:
"Polskość jako zadany temat...Wydawałoby się: tylko usiąść i pisać. A tu pustka, tylko gdzieś w oddali przetaczają się husarie i ułani, powstańcy i marszałkowie, majaczą Dzikie Pola i Jasna Góra, dziejowe misje, polskie miesiące, zwycięstwa i klęski. Zwycięstwa?
Jak wyzwolić się z tych stereotypów, które towarzyszą nam niemal od urodzenia, wzmacniane literaturą, historią, powszechnymi resentymentami? Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych rojeń?
Polskość to nienormalność- takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię i każą je z dumą obnosić. Więc staję się nienormalny, wypełniony do granic polskością, i tam gdzie inni mówią człowiek, ja mówię Polak; gdzie inni mówią kultura, cywilizacja i pieniądz, ja krzyczę Bóg, Honor i Ojczyzna (wszystko koniecznie dużą literą); kiedy inni budują, kochają się i umierają, my walczymy, powstajemy i giniemy. I tylko w krótkich chwilach przerwy rozważamy nasz narodowy etos odrobinę krytyczniej, czytamy Brzozowskiego i Gombrowicza, stajemy się normalniejsi.
Jest jakiś tragiczny rozziew w polskości- między wyobrażeniem a spełnieniem, planem a realizacją. Jest ona etosem pechowców, etosem przegranych i zarazem niepogodzonych ze swą przegraną. Wolność jest w nim wartością najwyższą- [----][Ustawa z dnia 31 VII 1981 r. O kontroli publikacji i widowisk, art.2 pkt 6 (Dz. U. nr 20, poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. nr 44, poz. 204)] porywa się na czyny wielkie z mizernym zwykle skutkiem. Polskość w rzeczy samej jest nieadekwatną do ponurej rzeczywistości projekcją naszych zbiorowych kompleksów. Piękniejsza od Polski, jest ucieczką od Polski tej na ziemi, konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. I dlatego tak często nas ogłupia, zaślepia prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem.
Tak, polskość kojarzy się z przegraną, z pechem, z nawałnicami. I trudno, by było inaczej. "Czym jest nasze życie?- pisał Andrzej Bobkowski w Szkicach piórkiem (ile w nich trafnych uwag o polskości!). - Nawijaniem na kawałek tekturki krótkich kawałków nitki bez możności powiązania ich ze sobą. Gdzie mam szukać metryki urodzenia mojego dziadka? Gdzie odnaleźć ślad prababki? Do czego przyczepić cofającą się wstecz myśl? Do niczego- do opowiadań, prawie do legend tego kraju, który wynajął sobie w Europie pokój przechodni i przez dziesięć wieków usiłuje urządzić się w nim z wszelkimi wygodami i ze złudzeniem pokoju z osobnym wejściem, wyczerpując całą swą energię w kłótniach i walkach z przechodzącymi. Jak myśleć o urządzeniu tego pokoju ładnymi meblami, bibelotami, serwantkami, gdy błocą ciągle podłogę, rozbijają i obtłukują przedmioty? To nie jest życie- to ciągła tymczasowość życia motyla i dlatego w charakterze naszym jest może tyle cech przypominających tego owada. Jakim cudem mamy być mrówkami?..."
Gdy spisuję te luźne uwagi, czuję w każdym momencie, że coś umyka, że z wielkim trudem formułuję nawet banalne myśli. Refleksja zniekształcona jest nastrojem, emocją, a i te są zmienne. Bo choć polskość wywołuje skojarzenia kreślone przez historię, jest ona także przecież dzianiem się, jest niepewnym spojrzeniem w przyszłość. I szarpię się między goryczą i wzruszeniem, dumą i zażenowaniem. Wtedy sądzę- tak po polsku, patetycznie- że polskość, niezależnie od uciążliwego dziedzictwa i tragicznych skojarzeń, pozostaje naszym wspólnym świadomym wyborem."
Za: "Znak", nr 390- 391 (11- 12), Kraków 1987, s. 190- 192.
By unicorn • General • 0